Niedawno przeczytałem książkę będącą zbiorem cytatów Billa Gates’a. Zainspirowany lekturą obejrzałem również dokument „Inside Bill’s Brain: Decoding Bill Gates”. O wyjątkowej drodze tego człowieka pisałem już na swoim blogu (TUTAJ). Dlaczego warto wrócić do jego historii? Napewno nie w celu skopiowania jego drogi do życiowego sukcesu i bogactwa, ponieważ naśladowanie innych nigdy nie zaprowadzi Cię na sam szczyt. Oczywiście, warto się tymi historiami inspirować i czerpać z nich pewne schematy, ale samo czytanie o słynnych „ludziach sukcesu” to za mało. Twoje życie jest inne niż ich, świat zmienia się zbyt szybko, by mogły istnieć uniwersalne drogi na skróty. Niemniej chcę się z Tobą podzielić moimi spostrzeżeniami, które poczyniłem o założycielu Microsoftu.
Wydaje mi się, że dostrzegłem w tych historiach trzy, a nawet cztery dość uniwersalne klucze przybliżające do odnoszenia sukcesów w życiu. Przy czym, w moim odczuciu, życiowym sukcesem nie musi być zarabianie, podobnie jak bohater opowieści, miliardów dolarów. To Ty definiujesz swój sukces. Może to być komfort mieszkania pośród mazurskich jezior i wykonywania przez dwa dni w tygodniu zdalnej pracy dla warszawskiej korporacji. Może to być szczęśliwa rodzina, albo możliwość zarabiania na utrzymanie przez realizację swojej pasji. W dodatku założę się, że Twoja definicja sukcesu będzie ewoluowała wraz z Tobą. Gdy dotrzesz do miejsca w swoim życiu, o którym tak marzyłeś, może się okazać, że rzeczywistość nijak nie przystaje do Twoich wyobrażeń. Będziesz więc musiał… zmienić marzenia. Wracając do przykładu, nietrudno sobie wyobrazić, że mazurskie komary, albo zbyt duża odległość od filharmonii całkowicie odbiorą Ci radość mieszkania blisko natury.
Po tym wstępie zabieram Cię do meritum. Skoro nawet Ty nie jesteś w stanie z całą pewnością sprecyzować własnych marzeń, sukcesu i planów życiowych, dlaczego miałbyś być w stanie odpowiednio pokierować marzeniami i wyborami swojego dziecka, albo ucznia? Skoro trudno planować przyszłość oddaloną o tygodnie i miesiące, jak można prawidłowo przewidzieć główne wartości i źródła szczęścia, które pojawią się za dziesięć, czy dwadzieścia lat?
Jednak jako rodzic, albo mentor, chcesz przecież pomóc dziecku osiągać sukcesy – być szczęśliwym… Z dość wysokim prawdopodobieństwem powinieneś postawić na rozwój pasji i ich uniwersalność. Jak już wspomniałem, dostrzegłem kilka drogowskazów, które również Ty możesz uznać w tej kwestii za przydatne.
1. Matematyka – jednak nie zdefiniowana jako zwykła sprawność rachunkowa, a chęć i umiejętność rozwiązywania zagadek i problemów. Matematyka jest absolutnym fundamentem nie tylko wszystkich nauk ścisłych, ale również humanistycznych. Zauważ, że jej świat jest pełen gier logicznych, otwartych problemów z wieloma optymalnymi rozwiązaniami, sprowadzania abstrakcji do czystego pragmatyzmu, a także algorytmizacji rozumowania i działań. To ogromna wartość, która w przyszłości pozwoli dzieciom na samodzielne dostrzeganie problemów (czyli w ich odczuciu jedynie kolejnych ciekawych zagadek), dobór odpowiednich środków ich rozwiązywania i praktycznego wdrażania efektów. Możesz zadać sobie pytanie: „A czy nie lepiej przeczytać książkę Arthura Conana Doyle’a o przygodach słynnego detektywa? Tam są dopiero ciekawe zagadki!”. Oczywiście, jednak rozwiązane przez autora. Czytelnik może się domyślać możliwych rozwiązań, ale jest jedynie biernym odbiorcą. Zupełnie nie tego chcesz dla swojego dziecka, albo ucznia. Oto dowód. Ostatnio w wielu artykułach można przeczytać, że miliarderzy ze świata nowoczesnych technologii bardzo ograniczają lub wręcz zabraniają swoim dzieciom korzystania choćby ze smartfonów. W dodatku w elitarnych szkołach, w których te dzieci się na codzień uczą (tak, czesne wprawia w osłupienie)… między innymi gotują posiłki i zbijają z desek karmniki dla ptaków. Czy to znaczy, że cała nowoczesna technologia jest zła, a miliarderzy przygotowują swoje dzieci do przyszłości, w której będą musiały same gotować sobie posiłki, żeby przetrwać? Domyślasz się prawdopodobnie, że nie. Miliarderzy robią wszystko, by uchronić swoje dzieci przed byciem biernym odbiorcą nowoczesnych technologii. Złe jest codzienne i bezrefleksyjne przewijanie palcem wskazującym kilometrów tablic portali społecznościowych, a nie samo istnienie portali społecznościowych. A zauważ, że matematyka w pełni przesiąka pieczenie ciasta, czy budowę karmnika dla ptaków. To nic innego, niż myślenie algorytmiczne, kreatywność, dostrzeganie wzorców i w końcu zauważanie, rozumienie i zaspokajanie realnych potrzeb. Dzisiaj kolegów ze szkoły chcących zjeść ciasto i ptaków próbujących przetrwać zimę, ale kiedyś… klientów. Gdy dzieci dorosną gwoździe, deski i drożdże zostaną zamienione na zmienne i liczby. W ten sposób rozpalając pasję do matematyki i jej „pochodnych”, możesz pomóc dziecku stać się szczęśliwym i kreatywnie rozwiązującym problemy twórcą, a nie wypełniającym poczucie życiowej pustki – biernym odbiorcą.
2. Zamiłowanie do rywalizacji – zasady kierujące życiem biologicznym są (w drobnym uproszczeniu) wręcz trywialne: przetrwaj i się rozmnażaj. Wobec tego już z założenia życie jest tak zorganizowane, że nie sposób w nim uniknąć rywalizacji. Wobec tego należałoby postąpić zgodnie ze słynną zasadą, że jeśli nie możesz z kimś wygrać wojny – zawrzyj z nim sojusz. Jak najłatwiej możesz stworzyć środowisko oswajające i pozwalające dziecku czerpać radość z rywalizacji? Oczywiście, pierwszym skojarzeniem będzie sport. Jednak znów rozumiany nieco szerzej niż mogłoby się wydawać. Nie wymagaj od dziecka zostania mistrzem świata. Ilu jest ich na świecie w danej dyscyplinie? Jeden. A reszta? Zmarnowała swój cenny czas? Jeśli ulegniesz pokusie maksymalizowania sportowych osiągnięć u dzieci, odpowiesz twierdząco. Zachęcam Cię do spojrzenia na sportowe dokonania dzieci z perspektywy oswajania z rywalizacją, uczeniem godzenia się z goryczą porażki, przeżywania radości z sukcesu, wytrwałości w uczęszczaniu na treningi i cierpliwości (nagroda jest przecież odroczona – sukces poprzedza spory nakład pracy). Z tego względu warto dać dziecku szansę na uprawianie jakiejś dyscypliny sportu. Jest ich tak wiele, że każdy znajdzie w końcu odpowiednią dla siebie. Jednak nie powinniśmy zamykać tego podpunktu jedynie w świecie sportu. Rażącym błędem byłoby pominięcie muzyka, albo aktora przygotowującego się do konkursu. Oni również oswajają się z rywalizacją, choć w przypadku sztuki ujętą w mniej ustandaryzowane ramy. Zauważ również, że w podejściu, które Ci proponuję – skupianiu na procesie a nie jego wynikach, znika problem „niezdrowej” rywalizacji pojawiającej się natychmiast, gdy za jedyne kryterium sukcesu przyjmiesz słynne „masz być najlepszy!”. Ono nie prowadzi dzieci w kierunku prawidłowego rozwoju. Nie wytworzy w nich zamiłowania do rywalizacji.
3. Chęć budowania i utrzymywania relacji z innymi ludźmi – człowiek jest z natury istotą społeczną, dobrze czuje się będąc częścią grupy. Uważam, że powinieneś stwarzać dziecku jak najwięcej możliwości do obcowania z ludźmi z różnym wieku. Tak, by przede wszystkim polubiło, a także nauczyło się budować i utrzymywać dobre relacje w grupie. Jeżeli chcesz dowiedzieć się, co mam Ci jeszcze na ten temat do powiedzenia, sięgnij proszę po moja książkę „Sukces wychowania. Jak budować dobre relacje w grupie” (dowiedz się o niej więcej).
4. Odrobina indywidualnej… „niebanalności” – tak, uważam, że każdy z nas ma jakąś bardzo osobliwą cechę, nawyk, czy sposób zachowania. Słyszałem kiedyś historię, o tym, że Nikola Tesla miał w zwyczaju obliczać objętość spożywanych posiłków, a najlepiej myślało mu się podczas czytania poezji. Czy to uczyniło go geniuszem? Oczywiście, że nie. Jednak pomagało w osiąganiu satysfakcji (smaczniejszy posiłek) i niektórych sukcesów naukowych (np. wizualizacje, które miał wykonywać czytając). Nawet jeśli ta historia jest jedynie legendą, uważam, że nie powinieneś wymagać od dziecka, albo ucznia całkowitej rezygnacji z jego wyjątkowych i indywidualnych cech odróżniających je od innych (oczywiście takich, które nie stanowią naruszenia dobrych obyczajów społecznych, czy czyjegokolwiek bezpieczeństwa). Zgodnie z zasadą „łyżki dziegciu w beczce miodu”, czasem nawet oczywista wada może stać się wyróżniającym i nadającym autentyczności atutem.
Mam nadzieję, że udało mi się Ciebie zaciekawić i spokojnie przemyślisz jeszcze raz moje spostrzeżenia. Uważam, że jako rodzic, albo mentor, powinieneś dbać o rozwój podopiecznych na płaszczyźnie matematycznej, zamiłowania do rywalizacji, chęci budowania relacji z innymi ludźmi, nie zapominając przy tym, że drobną niebanalność często można zamienić na atut. Wierzę również, że elementem spajającym to wszystko jest pasja. Pomagaj dziecku w odkrywaniu jej każdego dnia jego życia!
1. Rogak L.: Niecierpliwy optymista. Bill Gates o sobie i świecie. W.A.B., 2014
Podziel się swoją opinią