fbpx
Chcesz wiedzieć więcej, łatwiej i szybciej? Zapisz się do mojego newslettera!


Zapisz Zapisz

Uzależnienie od emocji

Autor Posted on 0 1

Moi Drodzy!

Zachęcam do lektury tekstu błyskotliwego obserwatora codzienności – dr inż. Wojciecha Smułka. W swoim stylu punktuje to, co… Przekonaj się czytając ten tekst! Miłej lektury i owocnych rozważań 🙂

“Zapraszam do przeprowadzenia krótkiego eksperymentu myślowego. Wyobraźmy sobie, że pewna sieć restauracji zaczyna kampanię reklamową pod hasłem „My dajemy Ci najwięcej tłuszczu!”. Albo firmę produkującą napoje reklamującą się „Zapewniamy prawdziwy cukier”. I ostatni przykład – wyobraźmy sobie znanego dietetyka, autora szeregu książek i wywiadów, głoszącego „Najważniejsze w pożywieniu to cukier i tłuszcz”. Przyznajcie, że takie hasła spotkałyby się co najmniej z niedowierzaniem a zapewne i ze sprzeciwem. Ja z pewnością byłbym jedną z tak reagujących osób. 

A przecież ani ja, ani inne sprzeciwiające się osoby nie zaprzeczyłyby, że zrównoważona dieta musi zawierać pewne ilości cukru i tłuszczy. Dalecy bylibyśmy od zalecania diet pozbawionych kompletnie tych składników, a które aplikują sobie osoby chorobliwie dbające o sylwetkę. Nie zmieniłoby to faktu, że człowiek ma naturalną skłonność do słodkiego czy tłustego, co pozostaje konsekwencją tego, że w świecie przyrody, do którego należymy, wysokoenergetyczne pożywienie jest zasadniczo w niedomiarze i zmysły muszą być szczególnie na nie wyczulone. 

Jeszcze inną kwestią, która, jak sądzę, jest dość dobrze poznana, jest zjawisko uzależniania się organizmu od tego wysokoenergetycznego pożywienia, w szczególności cukru, którego organizm pożąda zawsze więcej i więcej, by uzyskać oczekiwany poziom satysfakcji. Rodzi to niebezpieczeństwo uzależnienia, które nie szkodzi może bezpośrednio, ale w dłuższej prspektywie na pewno. W świetle tych wymienionych kwestii nasz sprzeciw i oburzenie tymi hipotetycznymi kampaniami zachęcającymi do cukru i tłuszczy będzie zrozumiały i powszechny. 

A jednak w niemal analogicznej sytuacji takiego sprzeciwu nie ma. Co więcej, całe rzesze osób aktywnie i biernie uczestniczą w w podobnych kampaniach promujących i zwiększających akceptację innego wysokoenergetycznego produktu – emocji. 

Emocje są swego rodzaju takim odpowiednikiem cukru dla naszej psychiki. Pożądanym, lecz szkodliwym w dużych dawkach a do tego uzależniającym. A co najważniejsze serwowanym w naszym współczesnym świecie bez umiaru, niczym puste kalorie w jedzeniu z fast-foodów. 

Zwróćcie proszę uwagę, jak często jesteśmy bombardowani wprost lub podprogowo przekazem, ze emocje są dobre, że tylko one są autentyczne i że są kwintesencją życia. Jak w przypadku cukru, nie możemy zaprzeczyć, ze są one niezbędne, ale jako konieczny dodatek, a nie główny składnik.

Nasza psychika jest wyczulona na emocje, jak zmysły wzroku, smaku i zapachu na objawy słodkości i tłustości. I analogicznie wynika to z procesów przystosowawczych z naszej prehistorii, gdzie strach, radość, gniew, czy euforia są ważnymi elementami interakcji społecznych, mogą wzmacniać efektywność komunikacji i pozwalają lepiej orientować się w otaczającym świecie. Zresztą, podobnie jak cukier w diecie, stymulują nasz mózg i mobilizują go do intensywniejszej pracy. Jednak wyzwalane przez emocje endorfiny czy adrenalina podlegają tym samym prawom biochemii i fizjologii, co wysokoenergetyczne składniki pożywienia – podawane często uzależniają i domagają się wciąż większych, silniejszych dawek, aby aktywować mózg w tym samym stopniu. 

Zapewne zaproponowana analogia nie jest idealna, ale przyznajcie, że podobieństwo sytuacji jest uderzające. A jednak w powszechnej świadomości nie istniejące, a jeśli już to w niewielkim stopniu. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że wszyscy stajemy się coraz bardziej od emocji uzależnieni. Media, celebryci, politycy pompują w nas coraz to nowe emocjonalne przekazy, które dla nich oznaczają wyższą popularność a więc zyski. Fakt, że dzieje się to poprzez emocje nie jest przez nich nawet ukrywany. Portale internetowe, gazety, kanały telewizyjne, producenci filmowi chwalą się, że „dostarczają emocje”, „tworzą emocje”, „zapewniają prawdziwe emocje”, a także zachęcają „wyraź swoje emocje”, „pokaz swoje emocje” itp. Wrzućcie te frazy do internetowych wyszukiwarek a zobaczycie, jak bardzo są one popularne. O konsekwencjach takiej „diety” dla pojedynczych ludzi i całego społeczeństwa nie muszę chyba mówić, ale wspomnę tylko jedno, a mianowicie zanik racjonalności. Dosłownie znarkotyzowany mózg, przestymulowany, nie jest w stanie właśnie pracować, generując halucynacje i zaburzając osąd rzeczywistości.

Z całą brutalnością muszę stwierdzić, że wyjście w tej sytuacji jest jedno. Analogiczne jak w przypadku osoby chorującej z powodu nadmiernych ilości tłuszczu i cukru w pożywieniu, jedynym wyjściem jest zmiana diety na zrównoważoną. Taką w której jest miejsce na wysokoenergetyczne składniki (bo uciekanie w zamienniki, jak w słodziki zamiast cukru do niczego to nie prowadzi), ale w której nie stanowią one podstawowego elementu. Przechodząc do emocji oznacza to, że musimy narzucić taką „psychiczną zrównoważoną dietę”, w której emocje będą dawkowane. Wymaga to, jak w przypadku diety żywieniowej, zmiany całego stylu życia. Na bardziej racjonalny, na ukierunkowany nie ku szybkim i krótkotrwałym doznaniom, a bardziej długofalowym efektom, na podbudowany odpowiednią dozą dystansu do siebie i świata, do czego konieczna jest moim zdaniem odpowiednia filozofia i metafizyka. Oczywiście nie da się od razu zmienić wszystkiego, to wymaga pracy nad sobą, cierpliwości, ćwiczenia woli. Ale uważam, że warto, dla dobra nas samych i ludzi, z którymi tworzymy społeczeństwo”.

Na koniec pozwolę sobie tylko wtrącić od siebie, że karmienie nas nadmiarem emocji powoduje odsuwanie na dalszy plan starego, dobrego myślenia przyczynowo-skutkowego. Przestajemy obserwować i rozumieć zjawiska jako swoisty ciąg następstw, a coraz głębiej zapadamy się w “kulturę memu” – oderwanego od kontekstu krótkiego błysku informacji. Wówczas dziecinnie łatwo jest nami manipulować. Pokaż na jednym obrazku budzący ogromne emocje wybuch, głodne dziecko i twarz polityka z przeciwnego obozu… Obrazka nie da się “odzobaczyć”, a przy braku doszukiwania się logicznego związku pomiędzy zaprezentowanymi treściami czyjaś obiecująca kariera mogła właśnie dobiec końca. Nie wierzysz? Spójrz w wolnej chwili na TikToka. Czy prezentowane tam treści układają się w dłuższą opowieść? Nie! Oglądamy kilka sekund dostarczającego emocjonujących doznań wideo tylko po to, by zaraz po nim… Obejrzeć kolejne kilka sekund zupełnie niezwiązanego z poprzednim dostarczającego emocjonujących doznań wideo. Rozrywka i nasza zdolność do skupienia uwagi zaczynają ograniczać się do kilkusekundowych zastrzyków emocji.

Z wyrazami szacunku
signature
Udostępnij

Brak komentarzy

Podziel się swoją opinią

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *