fbpx
Chcesz wiedzieć więcej, łatwiej i szybciej? Zapisz się do mojego newslettera!


Zapisz Zapisz

Szkic na podstawie którego powstał eBook – Edukacja gotowości

Jak przygotować dzieci na edukacyjne obciążenia i pomóc im wzrastać w zrównoważony sposób

“Naszą niszą ekologiczną stała się wiedza: Homo sapiens jest jedynym gatunkiem bez specyficznego habitatu, ponieważ uczymy się przystosowywać do dowolnego środowiska” S. Dehaene

Wprowadzenie:

Zapraszam Cię na wspólną podróż, w której będziemy zastanawiać się nad istotą indywidualizacji i skutecznego organizowania procesu edukacyjnego. Starałem się pomijać panujące mody i z najprostszych zasad ułożyć na drodze dedukcji spójny system utylitarnego podejścia do edukacji. Jest inspirowany światem sportu, gdzie efektywność wykonywanej pracy jest łatwo weryfikowalna. Jestem też przekonany, że cechuje je wysoka uniwersalność, niezależnie od ideałów edukacyjnych, które są najbliższe Twojemu sercu. Z tego względu poproszę Cię niebawem o sprecyzowanie celu edukacji, który najbardziej rezonuje z Twoimi poglądami i pokażę jak ja rozumiem organizowanie wokół niego procesu rozwoju Twoich podopiecznych. Będę wdzięczny za wszelkie głosy dyskusji!

Zacznijmy od cytatu czyniącego naszą edukacyjną codzienność jeszcze bardziej wyjątkową: ” Węgierscy psycholodzy Gergely Csibra i Gyorgy Gergley wysnuli tezę, iż nauczanie innych i uczenie się od innych stanowią fundamentalne przystosowania ewolucyjne gatunku ludzkiego. Homo sapiens jest zwierzęciem społecznym, którego mózg został wyposażony w obwody służące do naturalnej pedagogii, uruchamiane, gdy tylko skupiamy się na tym, czego inni próbują nas nauczyć. Za nasz globalny sukces odpowiada, przynajmniej częściowo, specyficzna cecha ewolucyjna: zdolność dzielenia się uwagą z innymi. Większość przyswajanych przez siebie informacji zawdzięczamy innym ludziom, a nie bezpośredniemu doświadczeniu. W ten sposób zbiorowa kultura gatunku ludzkiego może wykraczać daleko poza to, co człowiek jest zdolny odkryć w pojedynkę”. (2) s.248

Wbrew pozorom, cel pobicia rekordu świata w biegu na 100 metrów ma wiele wspólnego z celem poszerzania swojej mądrości, kształcenia rozumu, przeżycia szczęśliwego życia, czy bycia człowiekiem, któremu dobrze życie się w społeczności, a także tej społeczności dobrze żyje się z nim. Niedługo poproszę Cię o zapisanie na kartce papieru jak Ty rozumiesz nadrzędny cel edukacji. Uważam, że jest to kluczowy punkt wyjścia do planowania dalszych działań. Przygotuj proszę coś do pisania.

Chciałbym przenieść do świata edukacji etapy treningu sportowego według kanadyjskiej koncepcji: Long-Term Development Framework (LTD). W oryginale opisuje ona stadia długoterminowego rozwoju sportowców, ale jestem przekonany, że takie całościowe spojrzenie pomoże również w pracy nauczyciela. 

Jak rozumiesz cel edukacji?

Na początku proszę Cię o najważniejszą rzecz. Weź do ręki coś do pisania i odpowiedz sobie samemu (szczerze) na pytanie: „Co jest dla Ciebie głównym celem edukacji?”. Dopiero do tej odpowiedzi dostosujesz podejście, priorytety, organizację zajęć, czy stosowane metody – swój warsztat pracy. Nie wierzę w istnienie jedynego słusznego podejścia do edukacji. Każda z koncepcji, czy to klasyczne podejście znane z zajęć klasowo-lekcyjnych, Metoda Montessori, szkoły demokratyczne, Daltoński plan laboratoryjny i cała reszta oferty edukacyjnej stanowią jedynie narzędzia do realizacji Twojego CELU. Celu, który sformułowałeś odpowiadając przed chwilą na zadane przeze mnie pytanie. Oczywiście ten cel może i powinien ulegać zmianom w czasie. Chciałbym, żebyś udoskonalając go pamiętał o dualnej funkcji edukacji proponowanej przez prof. Śliwerskiego (9). Pierwsza z nich – funkcja socjalizacyjna polega na uspołecznieniu ucznia, nauczeniu go kontrolowania swoich emocji i wyrażania ich w akceptowalny sposób, rozwiązywania konfliktów – stawania się wartościowym członkiem społeczności, z którym inni chcą przebywać. Druga natomiast – funkcja wyzwalająca, polega na wyzwalaniu uczniów spod ograniczających i nieprawomocnych wpływów innych ludzi i środowiska. Umożliwia dzieciom rozwijanie i kształtowanie własnego sprawstwa (stawania się aktywnym twórcą), podejmowanie nowych wyzwań, szukanie udoskonaleń i tworzenie nowej wartości dla siebie i przede wszystkim dla społeczności. Mam nadzieję, że poniższy cytat przekona Cię do wartości tego podejścia, tym bardziej, że są to słowa Alberta Einsteina: “Gdy myślę o najzdolniejszych studentach, których spotkałem w pracy na uczelni, tzn. o takich, którzy wyróżniali się samodzielnością sądów, a nie tylko samą bystrością, to stwierdzam, iż żywo troszczyli się o teorię poznania. Chętnie rozpoczynali dyskusje na temat celów i metod nauk, a uporem w bronieniu swoich poglądów niedwuznacznie pokazywali, że przedmiot wydawał im się ważny. Nie można się temu do prawdy dziwić. Jeśli zaczynam zajmować się jakąś nauką nie z motywów zewnętrznych, jak zdobywanie pieniędzy, ambicja, a także nie, lub przynajmniej nie wyłącznie dla sportowej rozrywki, przyjemności z gimnastyki mózgu, to jako adepta tej nauki musi mnie szczególnie interesować pytanie: jaki CEL chce i może osiągnąć nauka, której się oddaję? W jakiej mierze wyniki jej są “prawdziwe”? Co jest istotne, a co polega tylko na przypadkowości rozwoju?” (8) s.53-54.

Nie mogę w tym miejscu powstrzymać się przed przytoczeniem jeszcze jednej wypowiedzi, w której Einstein opisuje z kolei umysł Ernsta Macha. Możliwe, że skorzystasz po części z tej inspiracji definiując własny cel edukacji: “Owładnięty był tak mocno bezpośrednią radością z widzenia i pojmowania amor dei intellectualis Spinozy, że aż do późnego wieku patrzał na świat ciekawymi oczami dziecka, aby beztrosko cieszyć się rozumieniem powiązań”. (8) s.53

Z każdą grupą, z każdym uczniem pracuje się inaczej ze względu na wyznaczone przez Was cele, możliwości i potencjał. Słowo pracuje uważam za kluczowe. Nie istnieją magiczne metody i kolorowe aplikacje zastępujące wartość pracy. Jak mawiają ekonomiści – nie ma darmowych obiadów. Jeśli coś na pierwszy rzut oka wydaje się darmowe, to możesz być pewny, że koszty są kreatywnie ukryte w innym miejscu.

Jak rozumieć indywidualizację tego procesu?

Oto jak rozumiem indywidualizację pracy edukacyjnej: określcie cel – zaplanujcie sposób jego realizacji – pracujcie – oceńcie efekty – wprowadźcie poprawki. Cały cykl się powtarza aż do osiągnięcia zaplanowanych rezultatów. Po jakie koncepcje sięgniesz? Twój wybór. Zachęcam Cię jednak do tego, żeby nie ograniczać się bezrefleksyjnie do jednego, modnego akurat podejścia. Podobnie jest z filozofią – zamiast sztywno trzymać się jednego nurtu, warto poznać ich wiele, by dobierać z nich “coś dla siebie”. Wróćmy jednak do koncepcji LTD, gdy ustalisz już cel swoich działań, musisz mieć narzędzie do określenia etapu rozwojowego, na którym znajdują się Twoi uczniowie. Zauważ, że pomimo identycznego celu (np. zostanie mistrzem świata), inaczej pracuje mistrz olimpijski, a inaczej czterolatek rozpoczynający swoją przygodę ze sportem. Brzmi to naturalnie w świecie sportu, jednak dostrzegam, że w rozważaniach na temat edukacji mamy niepokojącą tendencję do zapominania o tym fakcie. Potraktuj poniższe punkty jak mapę. Oceń gdzie dzisiaj jesteście wraz ze swoimi podopiecznymi, by móc następnie odpowiednio dopasować obciążenia. Znów, uważam, że nie jest tak, że prace domowe są bezwartościowe, a lapbooki uratują ludzkość. To jedynie narzędzia! Nie mogą być ze swojej natury ani dobre, ani złe. Mogą oczywiście być mniej lub bardziej skuteczne, ale wszystko w dużej mierze zależy od tego jak i do czego z nich korzystasz. Wracając do obciążeń – istnieją dwa podstawowe parametry: intensywność i objętość pracy. Na każdym etapie musisz starać się wyczuć jaki stosunek odpoczynku i zabawy do pracy będzie optymalny dla Twoich uczniów. Jak to ocenić? W tym konkretnym miejscu musisz wykorzystać swoją mądrość pedagogiczną i doświadczenie – to bardziej sztuka, niż nauka. Podzielę się z Tobą cytatem Mike Boyle’a (cenionego trenera przygotowania motorycznego), w którym słowo „trener” zastąpiłem na nasze potrzeby słowem „nauczyciel”: „Dobry nauczyciel z przeciętnym planem treningowym osiągnie lepsze efekty, niż przeciętny nauczyciel z perfekcyjnym planem”. Teraz rozumiesz gdzie przejawia się wartość doświadczenia u osoby będącej nauczycielem? Jednak warto pamiętać, że każdy, nawet mistrzowie, popełniają błędy. Ty i ja również mamy do tego pełne prawo, o ile wyciągamy wnioski i stajemy się dzięki temu coraz lepsi. Nawet sam J. J. Rousseau, według którego celem wychowania było „uczynić szczęśliwym” doświadczył tego, że jego uczniowie, jak to uczniowie, nie zawsze poddawali się teoriom swojego mistrza. Józef Hen w książce o Michale de Montaigne (6) (fascynująca postać i eksperyment pedagogiczny swojego ojca w jednym) określa jego praktyczne dokonania pedagogiczne jako marne… Ważne jest zatem, byś często odpowiadał sobie na pytanie, czy przybliżacie się wraz z podopiecznymi w zadowalającym tempie do wyznaczonego celu i jak na zaproponowane przez Ciebie obciążenia reagują. Czy mają niedosyt, czy może przejawiają pierwsze oznaki przemęczenia i znudzenia. Pamiętaj, że zjawisko przetrenowania jest bardzo groźne w świecie sportu i często kończy obiecujące kariery, a w edukacji może być równie destrukcyjne. Przy czym podkreślam, rozmawiamy o indywidualnej reakcji na bodźce, które proponujesz swoim podopiecznym. Składają się na nią aktualna gotowość, jak i wcześniejsze przygotowanie. Dla jednego ucznia zbyt dużym obciążeniem będzie rozwiązanie jednego zadania matematycznego, inny szybko się zregeneruje i będzie odczuwał niedosyt po rozwiązaniu całego zbioru zadań. Nie uśredniajmy na powrót indywidualizacji. Planując obciążenia, jakie chcesz zaproponować swoim uczniom pomyśl o nich w kategoriach objętości (jak dużo czegoś) oraz intensywności (jak wiele z tych zadań przypadnie na określoną jednostkę czasu). Do tego musisz dopasować przerwy regeneracyjne, by uniknąć przemęczenia. Wierzę, że przyda nam się w tym miejscu kolejne pojęcie ze świata sportu. Superkompensacja, czyli odbudowa z nadmiarem. Polega to na tym, że uczeń wykonując pracę (dla przykładu rozwiązując 20 nierówności), zmęczy się i jego zdolności kognitywne zmniejszą się. Musisz zapewnić mu odpowiednią ilość czasu na to, żeby przed kolejnym bodźcem tego typu jego organizm zregenerował się i… osiągną wyższy od poprzedniego stan wyjściowy (w naszym przykładzie przystępując do rozwiązania kolejnych 20 nierówności, uczeń będzie w tym bardziej wprawny). Takie podejście zapewnia stopniowy, zbilansowany rozwój. W końcu, zarówno praca nad naszą motorycznością, jak i siecią neuronową w mózgu polega na wspomaganiu pojawiania się kolejnych zmian adaptacyjnych w odpowiedzi na bodźce treningowe, albo edukacyjne (2)

Powyższy rysunek przedstawia jak rozumiem koncepcję edukacji gotowości. Bezpieczne wejście na drabinę pionierów znajdującą się na szczycie góry wymaga pokonania w indywidualnym tempie wszystkich poprzednich etapów. Indywidualizacja dotyczy tu nie tylko tempa wspinaczki, ale przede wszystkim możliwości wycofania się z dalszego doskonalenia na każdym etapie – symbolizują to drabiny bezpieczeństwa. Uważam również, że każda osoba ma pełne prawo pozostania na danym etapie, jeśli zaspokaja on aktualne ambicje i daje szczęście. Należy jednak odważnie powiedzieć, że kosztem, który trzeba wówczas ponieść jest dalsza poprawa osiąganych wyników. Jeśli na chwilę obecną uczeń osiągnął zadowalający go stosunek nakładu pracy do osiąganych efektów – ma pełne prawo się nim cieszyć. Ważne jednak, żeby ścieżka powrotu do dalszego rozwoju pozostała zawsze otwarta. Wracając do obrazka, na niebiesko oznaczyłem poszczególne etapy koncepcji LTD (4), natomiast czarnymi literami oznaczyłem poszczególne etapy drogi do mistrzostwa. Wykonanie mojego oldschoolowego rysunku sprawiło mi dużo radości, mam nadzieję, że zapadnie Ci w pamięć na tle innych profesjonalnych internetowych grafik 🙂

Scharakteryzujmy teraz poszczególne etapy koncepcji Long-Term Development Framework (LTD):

  1. Awareness and First Involvement (Poznanie i pierwsze kroki na drodze do zaangażowania)

Na tym etapie dziecko ma pierwszy kontakt z edukacją. Kluczowe jest zapewnienie jak najbardziej pozytywnych i przyjemnych odczuć, tak, by pokochało kształcenie się. Einstein podkreśla istotność jak najczęstszego dziwienia się w naszym życiu (8). Dziwimy się wówczas, gdy jakieś doświadczenie wymyka się naszemu rozumieniu. Przyciąga wtedy uwagę, rozbudza ciekawość i chęć do poszukiwania odpowiedzi.  

2. Active Start (Aktywny start)

Czas aktywnej zabawy. Trzeba zapewnić dziecku możliwość samodzielnego, kierowanego rozbudzoną wcześniej ciekawością poszukiwania odpowiedzi na nurtujące pytania. Dziecko uczy się obcowania z ryzykiem i określania granic bezpiecznego otoczenia. Przeważają niestrukturyzowane zabawy, ze swobodnym dostępem do przyborów i zabawek. Nie ma elementu rywalizacji. 100 procent czasu przeznaczamy na zabawę.

3. FUNdamentals (Fundament dobrej zabawy)

Etap, w którym rozpoczyna się wprowadzanie ustrukturyzowanych zadań, proponowanych przez prowadzącego. Dominuje absolutna wszechstronność, dzieci mają zdobywać jak najliczniejsze doświadczenia z różnorodnych dziedzin, zajęcia nadal zawierają bardzo dużo spontanicznych zabaw z przyborami dobieranymi przez dzieci. Środowisko zajęć powinno nadal być zróżnicowanie, wprowadza się już zadania zawierające powtórzenia, umożliwiające dziecku doskonalenie się i budowanie poczucia pewności siebie dzięki dostrzeganiu postępów.

4. Learn to learn (Uczenie się dla przyszłego uczenia się)

Uczymy się uczyć (etap metanauki). Uczniowie poznają swoje preferencje dotyczące edukacji, uczą się gospodarowania czasem, stają się coraz bardziej systematyczni. Nauczyciel powinien zacząć stawiać mocny akcent na wewnątrzsterowalność, kulturę pracy, samoocenę i branie przez uczniów odpowiedzialności za osiągane wyniki. Oprócz tego 70% czasu nadal stanowi zabawa i struktura organizacyjna znana z punktów 1-3. Innymi słowy, uczymy się jak się uczyć i przez 30% czasu przygotowujemy organizm do sprostania wymaganiom edukacyjnym, z którymi uczeń zetknie się na dalszej drodze. W oryginale ze świata sportu jest to etap takiego trenowania, które umożliwi wysokiej jakości trenowanie na dalszych etapach – tylko, a za razem aż tyle. Osiąga się to wprowadzaniem podobnych bodźców, jednak o niższej objętości i intensywności, by dać organizmowi czas na wykształcenie odpowiednich adaptacji. W świecie nauki będzie to na przykład zdolność do odpowiednio długiego skupienia uwagi, by w przyszłości móc efektywnie przyswajać nowe informacje, czy odpowiednio wykształcona pamięć operacyjna umożliwiająca działanie na coraz bardziej abstrakcyjnych i złożonych pojęciach.

5. Learn to compete (Uczenie się dla rywalizacji)

Bardzo się cieszę, że w tym miejscu pojawia się słowo „rywalizacja”. Rywalizacja, na którą wiele osób ochoczo narzeka chcąc pozbyć się jej z edukacyjnej przestrzeni. Jestem przekonany, że wynika to z absolutnego niezrozumienia jej istoty. Obawy jakie budzi są zapewne pomyleniem zdrowej rywalizacji w duchu fair-play z walką. Jeśli z kimś walczysz, chcesz wygrać za wszelką cenę – zniszczyć go. Towarzyszą Ci negatywne emocje, które żywisz do samego wroga. Jesteś gotów sięgnąć po wszelkie dostępne środki (choćby nieetyczne), by walkę rozstrzygnąć na swoją korzyść. Sukces po walce jest krótkotrwały, pewnie niebawem pojawi się nowy wróg. Nieustannie towarzyszy Ci strach, który Cię osłabia. Osłabiła Cię także sama walka – mogłeś odnieść zwycięstwo, ale nadal pozostaniesz wyczerpany, możliwe, że również ranny. W walce wszyscy ponoszą straty – nie ma stu procentowych zwycięzców. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy zaczniemy mówić o dobrze rozumianej rywalizacji. Po pierwsze, zarówno Ty jak i Twój rywal postępujecie zgodnie z ustalonymi wcześniej i powszechnie akceptowanymi regułami. Przystępując do rywalizacji chcesz dać z siebie wszystko, aby odnieść zwycięstwo, jednak dopuszczasz do siebie myśl, że równie dobrze możesz przegrać. Wynik jest mieszanką wcześniejszego przygotowania (treningu) obojga rywali z domieszką losowości – szczęścia. Rywale prezentują na ogół zbliżony poziom, ponieważ tylko wówczas rywalizacja staje się emocjonująca i mobilizująca.  Stanowi doskonałą okazję do wykonywania doskonalonych czynności na wyższym poziomie, niż w warunkach treningowych. Jej wartość polega właśnie na tym, że stwarza warunki sprzyjające przełamywaniu swoich wewnętrznych barier i ograniczeń – rywal pomaga mi tym samym w procesie mojego własnego rozwoju. Ja spełniam wówczas taką samą rolę dla niego – obnażam jego niedoskonałości, wskazuję dalsze miejsca do wprowadzania poprawek, albo daję dowód na perfekcyjne opanowanie elementu nad którym pracował. Mój trener zawsze powtarzał ,ze mecz jest świętem i patrząc na to z perspektywy czasu jestem przekonany, że miał rację. Codziennym treningiem przygotowujesz się do świętowania, czyli jak najlepszego wykonania zadania w momencie rywalizacji. W życiu codziennym sytuacja wygląda niemal identycznie. Jeśli masz wygłosić przemowę na ślubie swojej córki, musisz wypaść jak najlepiej podczas samej uroczystości – nie trenując w domu przed lustrem, prawda? W dodatku, dając z siebie wszystko podczas rywalizacji okazujesz rywalowi szacunek do pracy, którą wykonał przygotowując się do niej. Takie rozumienie rywalizacji wymaga dużych nakładów pracy, którą musicie wykonać wraz ze swoimi podopiecznymi. Właśnie taką rolę w procesie rozwoju młodego człowieka spełnia niniejszy etap. Nauczyciel musi poświęcić czas na wpojenie podopiecznym zasad wartościowej rywalizacji w duchu fair-play, godzenia się z porażkami, wyciągania wniosków i wdrażania ich do dalszej pracy, a także rozsądnego celebrowania sukcesów, które nie prowadzi do popadania w samozachwyt, a daje poczucie pewności siebie i informację zwrotną na temat jakości wykonanej dotychczas pracy. W szkole rywalizujesz z czasem, choćby podczas rozwiązywania quizów, z problemami napotykanymi przy omawianiu wiersza, czy z innymi zespołami badającymi okaz życia biologicznego. W życiu dorosłym natomiast z innymi osobami ubiegającymi się o tę samą posadę, terminami narzuconymi przez Urząd Skarbowy, dopięciem rodzinnego budżetu itd. Przykłady można mnożyć, dlatego proszę Cię, żebyś uczył swoich podopiecznych jak rozumieć i przystępować do takiego rodzaju rywalizacji. Unikanie jej nie rozwiązuje problemu, jedynie chowa go pod dywanem – dorosłe życie nie może (i nie powinno!) zostać pozbawione rywalizacji, która przecież sprzyja naszemu rozwojowi.

6. Learn to win (Uczenie się dla zwyciężania)

Każda droga wiodąca do zaplanowanych rezultatów wkracza w pewnym momencie na etap, gdzie kluczowe stają się osiągane wyniki. NIe oszukujmy się, że jest inaczej. Idąc na koncert do filharmonii oczekujesz przecież, że solista zapewni Ci swoim doskonałym wykonaniem przeżycie wielu niezapomnianych doznań. Zakładasz, że dziesiątki tysięcy godzin, które poświęcił na trening powinny skutkować biegłością i prezentowaniem ponadprzeciętnych rezultatów w grze na instrumencie. Czułbyś rozczarowanie, gdyby fałszował i mylił utwory. Innymi słowy – rozliczasz go z wyników. Przykład zyskałby dodatkowo na swej wyrazistości, gdybym zamienił solistę na chirurga. Presja związana z osiąganiem wyników nie jest niczym niebezpiecznym dla osoby, która jest do tego odpowiednio przygotowana. W końcu soliści, lekarze, czy kierowcy rajdowi są wśród nas, dożywają szczęśliwej emerytury i pomagają innym ludziom przez długie lata swojej kariery zawodowej. Zwizualizuj sobie sztangę, która waży 300 kilogramów. Nam prawdopodobnie próba jej podniesienia wyrządziłaby nieodwracalne szkody, ale odpowiednio przygotowany atleta jest w stanie ją podnieść bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. Co w takim razie nas od niego odróżnia? Przebyta wcześniej droga przygotowań. Ciebie i mnie to zadanie przerasta, ale przywołany wcześniej atleta przeszedł cały proces podobny do opisywanego tu LTD i… jest gotowy. Gotowy, by rozliczać go z wyniku tej próby. Twoi uczniowie też zapragną w przyszłości pracować dla największych instytucji, dokonywać przełomowych odkryć naukowych, być prelegentami na światowych konferencjach, grać przed milionową publicznością, albo wypaść dobrze w oczach wnuka biegając z nim po parku, czy zachwycić narzeczoną i przyszłą teściową doskonałym obiadem. Każde z tych działań wiąże się nierozerwalnie z odczuwaniem określonego poziomu presji. Jeśli odpowiednio przygotujesz do tego swoich uczniów, dasz im narzędzia mentalne, wzmocnisz pewność siebie rzetelnym wykonywaniem pracy, pokażesz, że warto prosić o pomoc inne osoby, nauczysz samokontroli i samooceny – wówczas możesz być spokojny – poradzą sobie. Jednak takie kompetencje również nie są wrodzone. Po to wprowadzono etap nauki dla zwyciężania. Pokaż, że można radzić sobie z presją, która jest nieodłącznym przyjacielem ludzi twórczych (8) – takich, którzy chcą dla dobra innych dokonywać nowych odkryć, zmieniać otoczenie, poprawiać i udoskonalać naszą codzienność. Nikt nie twierdzi, że będzie łatwo, każdy z nas doświadcza chwil, gdy musi się poddać. Nie wierzę w żadne utopie i Tobie również tego nie polecam, jednak nabywając kompetencji rywalizowania (zauważ, że rywalizacja może dotyczyć również pokonywania zewnętrznych trudności, typu dobór przełożenia obrotów silnika w najnowszym wynalazku) i wiedząc, że zwyciężanie jest procesem podczas którego niejednokrotnie przegrywa się bitwę po to, by wygrać całą wojnę (choć osobiście nie lubię militarnych porównań), możesz dać swoim uczniom bezcenny bilet do skutecznego działania. Uprzedzę zarzuty, że współpraca jest ważniejsza niż rywalizacja. Możliwe. Jednak czy przypadkiem nie jest tak, że organizujemy się we współpracujące zespoły w konkretnym celu? Czy stalibyśmy się gatunkiem współpracującym ze sobą obecnie na globalną skalę, gdyby nie dawna presja środowiskowa, konieczność zdobywania pożywienia i obrony przed drapieżnikami? Czy współpracując nie staramy się pokonać zewnętrznych ograniczeń? Współpraca jest formą zespołowej rywalizacji, czy to z tygrysem szablozębnym, czy wymykającym się naszemu rozumieniu światem kwantów. Możemy współpracować jako cała ludzkość, żeby rywalizować ze zmianami ziemskiego klimatu, albo nauczyć się wznosić pierwsze habitaty na innych planetach. Uważam, że zamiast na siłę zastępować jedno pojęcie drugim, powinniśmy potraktować współpracę i rywalizację jako wzajemnie uzupełniające się i przenikające wartości – jak Yin i Yang.

7. Active for life (Aktywni przez całe życie)

Dziękuję, że wytrwałeś razem ze mną aż do tego punktu, ponieważ jest on moim ulubionym. Wszystkie poprzednie stanowiły opis przygotowania młodego człowieka do bezpiecznego zrealizowania pełni swojego potencjału. Zanim zaczniesz myśleć o wynikach, musisz przejść drogę, która wzmocni Cię i wyposaży w kompetencje niezbędne do zapewnienia Ci bezpieczeństwa. Wniosek jest mniej więcej taki: Zamiast straszyć, że trzystukilogramowa sztanga jest zła, powinna być zakazana i krzywdzi młodych ludzi, powiedz im – pomogę wam się przygotować, żebyście w przyszłości byli gotowi się z nią zmierzyć. Zmierzyć i… podnieść ją bez uszczerbku na zdrowiu. Jednak teraz jest jeszcze za wcześnie, zacznijmy wspólną podróż od zabawy! Nie wolno Ci jednak wmówić dziecku, że może „osiągnąć wszystko” pozostając na pierwszych etapach zabawy, pomijając kolejne, te wypełnione ciężką pracą. Ciężką, jadnak dopasowaną pod względem objętości i intensywności do obecnych możliwości ucznia. Zauważ, że twórcze jednostki dokonują przełomów dopiero po osiągnięciu biegłości w swojej dziedzinie. Niebawem wrócimy do tego zagadnienia. Logicznym wydaje się, że najpierw poznajemy dokonania innych, by móc nadbudować na nich coś nowego. Rzadko zdarza się, ze ktoś zbuduje w pełni funkcjonalny strych na samym fundamencie, prawda? Wybacz tę długą dygresję, ale mam nadzieję, że rozumiesz moje intencje. Najlepsze rezultaty (indywidualne, na miarę swoich możliwości i włożonej pracy) osiąga się jednak przez dość krótki okres życia. Z wiekiem obniżają się nasze kompetencje kognitywne, poziom zdolności motorycznych, wydłuża się czas niezbędny do regeneracji, a nawet może zacząć zawodzić zdrowie. Czy to jednak powód do zmartwień? Nie! Wiele osób osiąga rezultaty napawające je największą dumą nawet w późnej starości. Zauważ jednak jakie trudne jest obserwowanie, że młodsi wyprzedzają Cię na płaszczyznach, w których byłeś dotychczas najbardziej biegły. Osoby przechodzące na emeryturę, czy zmuszone do przebranżowienia się, mogą być podatne na obniżenie samooceny, zgubienie życiowego celu i sensu swoich działań. Etap active for life jest etapem, który pomaga z tym walczyć. Profesor, który przestaje być zapraszany do międzynarodowych zespołów badawczych, może zająć się dydaktyką i wychowaniem swoich następców, sportowiec kończący karierę może zostać trenerem, lekarz może zrealizować swoje pasje malarskie a przedstawiciel handlowy wrócić do czytania, a może nawet pisania książek. Jak wspomniałem, często w dojrzałych, pełnych różnych doświadczeń umysłach (zastrzegam, że w niektórych przypadkach, na przykład sportowców, mogą to być około trzydziestoletnie umysły) rodzą się najbardziej wartościowe idee. W dodatku zdarza się to tuż po zwolnieniu życiowego tempa, gdy sam zainteresowany najmniej się tego spodziewa. Uświadom młodym uczniom, że po wejściu na szczyt góry trzeba jeszcze umieć z niego bezpiecznie i radośnie zejść, podobno bywa to często najprzyjemniejsza część podróży 🙂 (4)

W przypisaniu swoich uczniów do prawidłowego etapu koncepcji LTD możesz wykorzystać poniższą mapę. Przedstawiłem na niej etapy rozwoju mistrzostwa w dowolnej (lecz dojrzałej i ustrukturyzowanej) dziedzinie. Zauważ, że jeśli, podobnie jak w poprzednim przypadku, spojrzymy na te 4 etapy mając na uwadze edukację, okaże się, że nauczyciel, trener, mistrz, mentor to w gruncie rzeczy ta sama osoba – ekspert! Kompetencje i odgrywana na poszczególnych etapach rola mają ze sobą wiele wspólnego.

Etapy rozwoju mistrzostwa:

  1. Zabawa:

Dzieci poznają w formie zabawy to, co w przyszłości stanie się obszarem ich zainteresowań. Początkowo, dziecko dostrzega w szachownicy zwyczajną zabawkę, jednak z czasem, przy wydatnej pomocy innych osób, zaczyna używać jej w coraz bardziej prawidłowy sposób. Na tym etapie, to najczęściej członkowie rodziny (głównie rodzice) są przewodnikami otwierającymi przed dzieckiem kolejne drzwi. To oni podtrzymują zainteresowanie dziecka dostarczaniem pozytywnych informacji zwrotnych, a także inspirując własnym przykładem (działaniem). Warto też podkreślić rolę starszego rodzeństwa. Wiele słynnych osób, w tym W. A. Mozart, czy Judit Polgár, miało starsze rodzeństwo, które również było zaangażowane w dziedzinę, w której ci ostatni osiągali genialne wyniki. Pochodzili z rodzin muzyków i szachistów osiągając o wiele wyższy poziom niż ich środowiskowi prekursorzy – starsze rodzeństwo. Prawdopodobnie ich bracia i siostry wspierali rodziców w tworzeniu coraz lepszego rodzinnego środowiska dla rozwoju mistrzostwa. Etap ten kończy się w momencie, gdy dotychczasowa zabawa zaczyna interesować i pasjonować dziecko już w obszarze jej właściwego zastosowania, gdy szachownica staje się szachownicą, a skrzypce wdzięcznym instrumentem.

2. Ćwiczenie „na poważnie”:

Dziecko z rozwiniętymi zainteresowaniami trafia w tym momencie do trenera, albo nauczyciela. Na tym etapie rozpoczyna się zasadnicza przygoda z celowym ćwiczeniem pod kierunkiem eksperta (deliberate practice). Zabawa zaczyna powoli przekształcać się w systematyczną pracę, a cały proces nadzoruje mentor, który jeszcze na tym etapie sam nie musi być mistrzem nauczanej dziedziny. Niewątpliwie musi jednak być ekspertem w pracy z dziećmi, umiejąc podtrzymać ich motywację umożliwiając osiąganie pierwszych zauważalnych postępów. Zajęcia są na tym etapie przepełnione pozytywną energią, entuzjazmem prowadzącego, licznymi pozytywnymi informacjami zwrotnymi i nagrodami za postępy. Najważniejszym celem tego etapu jest bowiem podtrzymanie zainteresowania i motywacji uczestnika do czasu wykształcenia u niego nawyku i odpowiednio wysokich umiejętności. Nabycie wysokiego poziomu umiejętności staje się już samo w sobie źródłem społecznego uznania, a w dalszej kolejności wykształcenia wewnętrznej motywacji. Rola rodziców na tym etapie jest nadal ogromna. Pomagają dziecku  zorganizować porządek dnia w ten sposób, by inne obowiązki nie kolidowały z uczęszczaniem na zajęcia. Dodatkowo wspierają w chwilach zwątpienia i chwalą za postępy. Oto złota wskazówka dla rodziców: Wzmacniaj i podkreślaj siłę argumentów przemawiających za tym, żeby nadal ćwiczyć, umniejszaj sile argumentów przemawiających za zrezygnowaniem z dalszych ćwiczeń. Każdy z nas doświadcza chwil zwątpienia, musi mierzyć się z problemami, które chwilowo są ponad nasze siły, ale wszystko będzie w porządku, jeśli siła argumentów “za” będzie dzięki wsparciu rodziców przeważała nad tymi drugimi. Wraz z udziałem w procesie treningowym drugiego etapu, dziecko zaczyna stopniowo doświadczać satysfakcji z efektów swojej pracy, a motywacja zaczyna, jak wspomniałem, stopniowo płynąć „z wewnątrz”. Dobrym przykładem może być młody pianista, który zaczyna występować przed publicznością i oklaski słyszane po występie sprawiają radość, która powoli przeradza się w satysfakcję i przekłada na zaangażowanie w dalsze ćwiczenia. Dziecko zaczyna myśleć o samym sobie jak o kimś, kto wypracował wyjątkowe umiejętności, co odróżnia je od reszty rówieśników. Wykształca się zdrowe poczucie własnej wartości. Sporty drużynowe (zespół klasowy też jest zespołem) niosą dodatkową wartość w postaci bycia częścią grupy osób o podobnych zainteresowaniach, a nawet sposobie myślenia. Dopiero w tym momencie motywacja zewnętrzna przekształca się w wewnętrzną – magiczny moment! Mentor może mniej podskakiwać i klaskać, ponieważ wcześniejsza praca nad utrzymywaniem ognia i zapału w dziecku jest przez nie stopniowo przejmowana. Zaczyna się bardziej intensywny okres pracy, w związku z czym bywa to często moment, w którym dziecko poszukuje kolejnego trenera, albo nauczyciela. Takiego, który merytorycznie jest w stanie pomóc mu wejść na kolejny poziom, zmienia się też styl pracy, ponieważ zaczyna już przeważać motywacja wewnętrzna – dziecko jest na to gotowe. Po 2-5 latach rozwijania się na tym etapie szkolenia powinna zajść bardzo ważna zmiana w sposobie myślenia dziecka. Następuje potężny przyrost utożsamiania się z daną dziedziną. „Jestem dobry z przedmiotów ścisłych!”, „Jestem szachistą!”. W związku z tym dzieci bardzo wysoko cenią to, czym się zajmują i są w stanie poświęcić się ciężkiej pracy, by coraz głębiej zanurzać się w świecie swojej pasji. Widzisz, że nawet pasja nie bierze się z powietrza, nawet tak prozaicy element jest wypadkową pracy dziecka i życzliwych mistrzów (w tym, w przeważającej mierze rodziców!), których spotka na swojej drodze.

Chciałbym, żeby na zakończenie tego etapu dziecko bezpiecznie ześlizgnęło się z pierwszego załamania wykresu Efektu Krugera-Dunninga (poniższe zdjęcie). Jestem przekonany, że to najlepszy prezent jaki nauczyciel może podarować uczniowi. W końcu, żeby samodzielnie zacząć własne poszukiwania, uczeń musi mieć świadomość jak wiele jeszcze nie wie. Wyprowadź dziecko ze stanu nieuświadamianej niewiedzy i nadmiernej pewności co do posiadanych kompetencji. Wówczas po drugiej stronie – już samodzielnie – ma szansę wspiąć się po linii obrazującej poniższy wykres jako pełnowartościowy ekspert. W końcu o poziomie pewności siebie nie powinny świadczyć osiągane wyniki (szczególnie na tym etapie!) a etyka pracy, własne standardy moralne i świadomość celu do, którego dążymy. Moim skromym zdaniem także to, czy naszym działaniem pomagamy innym, tworząc wartość dodaną, z której będą mogli korzystać.

3. Podjęcie zobowiązania:

W etap ten wkraczają najczęściej zaczynający dojrzewać nastolatkowie. Nie musi to jednak być regułą, w końcu dorośli nabywający nowych kompetencji również przechodzą przez podobny proces. Głównym kryterium będzie zatem osiągnięcie kompetencji podsumowujących etap drugi. Nadszedł czas na poszukiwanie trenera (nauczyciela), który albo sam osiągnął mistrzowski poziom w danej dyscyplinie, albo współpracuje na codzień z osobami, które go prezentują. Często wiąże się to ze zmianą miejsca zamieszkania. Co oznacza stanie się podopiecznym najwyższej klasy eksperta? Ekspert musiał uwierzyć, że ta osoba ma realną szansę, aby w przyszłości osiągnąć mistrzostwo w danej dyscyplinie. To wielka rzecz! Kończy się pobłażanie sobie – na tym etapie najważniejsze staje się nieustanne poprawianie osiąganych rezultatów. Uwaga – to jest nastawienie mentalne dziecka, nikt go nie krzywdzi. Jeśli samo nie jest na to gotowe, nie ma prawa zakończyć pod czyjąś namową poprzedniego etapu. Praca jest wręcz tytaniczna, mimo tego nikt z zewnątrz nie musi dodatkowo motywować dziecka, ponieważ celem wszystkich osób zaangażowanych w proces edukacyjny, czy treningowy jest zbliżenie się do granic ludzkich możliwości. Gra toczy się o dołączenie do elitarnego grona najlepszych ludzi na świecie. Rodzina, trener i przyjaciele nadal muszą wspierać ucznia, czy zawodnika w kryzysowych momentach, jednak cała odpowiedzialność za wykonana pracę leży po jego stronie. Trening mentalny, który powinien towarzyszyć na całej ścieżce rozwoju nabiera na tym etapie kluczowego znaczenia. Każdy z nas ma obowiązek pracy nad swoją mentalnością, niestety mam wrażenie, że zbyt często o tym zapominamy.

4. Pionierzy:

Dla niektórych uczniów przygoda nie kończy się na poprzednim etapie. Wybrańcy po osiągnięciu wszystkiego, co dotychczas znane mają możliwość wypłynięcia na nieznane wody w poszukiwaniu rezultatów nieosiągalnych dla poprzedników. Ich praca i odkrycia utorują drogę przyszłym mistrzom i zapewnią rozwój całej dyscyplinie (czy dziedzinie nauki). Te osoby wnoszą w pewną dziedzinę swój niepowtarzalny twórczy wkład. Słynne powiedzenie z kultury dalekiego wschodu „Uczeń przerósł Mistrza” materializuje się dokładnie w tym etapie. To tu realizuje się cały sens ukierunkowanego ćwiczenia pod kierunkiem eksperta, z którego korzyści czerpią następnie wszyscy ludzie. Wystarczająco zdeterminowane i ambitne osoby poszukują po osiągnięciu mistrzostwa możliwości dalszego rozwoju – zrobienia czegoś, czego nikt inny przed nimi nie dokonał. Niezależnie od dziedziny życia, postęp dokonuje się na granicy tego, co możliwe, a żeby tam się dostać trzeba przejść proces, który charakteryzują powyższe cztery punkty. „Eureka” raczej sama nie puka do człowieka. Prowadzi do niej ciężka praca na przykład w procesie ukierunkowanego ćwiczenia pod kierunkiem eksperta (a na tym etapie własnym) zakończona wytworzeniem odpowiednich reprezentacji mentalnych i możliwości dalszego samorozwoju. Newton był już ekspertem, gdy kończył prace nad mechaniką, Feynman i Einstein nie rozszczepiali jąder atomu w szkole podstawowej. Ponownie podkreślam, że to jest stacja końcowa, do której docierają jedynie nieliczni. Indywidualizację tego procesu rozumiem tak, że każdy z nas dysponuje określonymi predyspozycjami i może na każdym etapie wysiąść z tego pociągu, uznając, że osiągnął już swój zadowalający poziom mistrzostwa. Nic nie stoi również na przeszkodzie, żeby przesiąść się z pociągu „kółko fizyczne” do pociągu „pływanie”. (3) 

Oczywiście przedstawienie powyższego procesu w sposób liniowy jest dużym uproszczeniem. Dzieci często poruszają się w górę i w dół tej drabiny, kluczą, przeskakują po kilka jej stopni., pielęgnują po kilka pasji jednocześnie. Jednak nie umniejsza to potędze tego podejścia. Jeśli chcemy w powtarzalny sposób pomagać dzieciom osiągać swoje szczyty (SWOJE!), musimy pomóc im przejąć w ten sposób odpowiedzialność za własną naukę. 

Czy warto? Odpowiadając na to pytanie podeprę się autorytetem A. Ericssona, który pod koniec swojej książki stwierdza, że z reguły o wiele łatwiej jest współpracować i porozumiewać się profesorowi literaturoznawstwa z profesorem muzyki, niż profesorowi fizyki z absolwentem klasy licealnej o profilu matematyczno-fizycznym. Autor postuluje tym samym, żeby w edukacji zawrzeć element osiągania mistrzostwa w pewnej dziedzinie, co pomoże przyszłym absolwentom szanować nakład pracy innych ekspertów (doświadczyli podobnej ścieżki rozwoju) i debatować z nimi, zamiast bezrefleksyjnie obstawać przy swoich, często mylnych poglądach (3).

Opisane powyżej etapy dotyczą ścieżki edukacyjnej, w której występuje trwała relacja nauczyciel (mistrz, przewodnik, itp.) – uczeń. Co jednak począć w przypadku, gdy nie mamy możliwości nawiązania takiej relacji? Śmiem twierdzić, że w coraz szybciej zmieniającym się świecie idea lifelong learning i samodzielnego nabywania nowych kompetencji zyskują na znaczeniu. Pokaż swoim uczniom, że sami również mogą wiele! Oto jak proces samokształcenia rozumiał Benjamin Franklin (5):

Idea samodoskonalenia:

Benjamin Franklin postawił sobie za cel na nadrobienie niedostatków w otrzymanym wykształceniu. W czasach, w których żył, kluczową umiejętnością stawała się biegłość w posługiwaniu się piórem. Za upragnioną „kompetencję jutra” uznał więc pisanie doskonałych tekstów. Jak można się dowiedzieć z jego autobiografii – nie pomylił się. Nie mógł sobie jednak pozwolić na studiowanie na uniwersytecie, czy pobieranie nauk od profesjonalnego nauczyciela. Znalazł więc wzór – czasopismo „The Spectator”. Podziwiał poziom ukazujących się w nim tekstów. Czytał artykuł, sporządzał notatki i odkładał wszystko na kilka dni. Gdy dokładna treść ulotniła się z pamięci, starał się jak najwierniej odtworzyć ją w swoim własnym tekście. Pomagał sobie jedynie swoimi notatkami, dzięki czemu odwzorowywał treść artykułu, ale zdania musiał układać już samodzielnie. Jego celem było nauczenie się pisania tekstów na poziomie zbliżonym do podziwianego wzoru – nie odtwarzanie z pamięci konkretnych fraz. Kolejnym etapem było porównanie obydwu wersji i wychwycenie miejsc, gdzie tekst Franklina odstawał jakościowo od pierwowzoru. To kolejne potwierdzenie faktu, że kluczowe znaczenie ma uświadamianie uczniów, że to oni przejmują odpowiedzialność za własną edukację. Możesz zaproponować swoim uczniom taką formę intelektualnej rozrywki. 

Na koniec proszę Cię jednak, żebyś zapamiętał, że najlepszy trening, to trening, w który wierzą Twoi zawodnicy. Podobnie można z całą pewnością stwierdzić, że najlepsza lekcja (metoda, koncepcja), to lekcja, w którą wierzą Twoi uczniowie! W końcu, jedyne, na co mamy rzeczywisty wpływ, to systematyczne odginanie naturalnej krzywej rozwoju naszych podopiecznych. Żadna lekcja nie będzie przełomowy skokiem, natomiast codzienna suma drobnych udoskonaleń pomoże wzrastać efektom Twojej pracy w sposób porównywalny do przyrostu wykładniczego (a przynajmniej tego Ci życzę!). Wymaga to jednak żmudnego i długotrwałego powtarzania drobnych kroków. Zdecydowanie nie jest to obserwacja, która ma medialny potencjał marketingowy. W uproszczeniu, wydaje mi się, że optymalnie prowadzony proces wsparcia w edukacji mógłby wyglądać jak zielona linia na poniższym schemacie w odniesieniu do zobrazowanego na niebiesko naturalnego tempa rozwoju dziecka.

Na potwierdzenie powyższych słów wspomnę o 4 filarach nauki sformułowanych na podstawie wieloletnich badań przez francuskiego neurobiologa Stanislasa Dehaene’a:

4 filary nauki (2):
– uwaga: uwaga ucznia jest jak światło latarki nakierowane na to, czego nauczyciel chce go nauczyć. Bez takiego wzmocnienia w mózgu ucznia uczenie się pozostaje nieefektywne – bodźce giną w mroku innych, niewyróżnionych uwagą ucznia. Nauczyciel powinien być mistrzem w zdobywaniu i odpowiednim nakierowywaniu uwagi swoich uczniów.

aktywne zaangażowanie: bierny organizm się nie uczy. Aby się uczyć, nasz mózg musi najpierw stworzyć model zewnętrznego świata, który następnie będzie mógł doskonalić. To wymaga aktywnego zaangażowania: tworzenia hipotez, sprawdzania ich w zewnętrznym świecie, stawiania coraz bardziej dociekliwych pytań, penetrowania umysłem zjawisk i rozkładania ich na czynniki pierwsze, poszukiwania i rozumienia połączeń skutku z przyczyną. Nauczyciel musi znaleźć drogę do rozbudzenia w dziecku ciekawości. Sama w sobie jednak nie wystarczy. Dziecko samo błądziłoby po omacku i nie uczyłoby się efektywnie (pomimo prób wmówienia nam, że jest inaczej). Potrzebuje przewodnika, który poprowadzi je przy pomocy programu nauczania pozostawiającego wiele swobody uczniowi i nauczycielowi. Nauczyciel po zdobyciu ciekawości swoich uczniów staje się przewodnikiem, dzięki któremu kolejne pokolenia mogą korzystać z dobrodziejstw skumulowanej przez poprzedników wiedz, by efektywnie ją przyswajać, krytycznie oceniać i następnie poszerzać. Wbrew pozorom wszyscy uczymy się w podobny sposób, a plastyczność naszych mózgów, choć niewyobrażalna pod względem jakościowym, jest nadzwyczaj ograniczona pod względem ilościowym (rozumianym jako zmiany o charakterze fizycznym i fizjologicznym).

informacja zwrotna o błędach: bez odpowiedniej informacji zwrotnej nie możemy mówić o efektywnej nauce. Ta powinna jednak być pozbawiona negatywnych emocji. Uczeń musi dowiedzieć się gdzie i w jakim stopniu jego hipoteza, czy model, który stworzył w mózgu odbiega od rzeczywistości, by następnie móc wprowadzić odpowiednie poprawki. Czy to będzie ocena, buźka, znaczek narysowany długopisem czerwonym, czy zielonym – nieistotne. Sama w sobie informacja zwrotna nie opisuje ucznia, a jedynie wskazuje miejsce, gdzie popełnia on istotny – blokujący w tym momencie dalszy efektywny dla swojego rozwoju błąd.

konsolidacja: nasze mózgi opracowały wspaniały algorytm wspierający uczenie się – sen! Wówczas następuje konsolidacja tego, czego uczyliśmy się (doświadczaliśmy) w ciągu dnia. We śnie mózg odtwarza wielokrotnie bodźce zbierane w czasie naszej aktywności i przenosi je do wyspecjalizowanych struktur podkorowych – tam zostają utrwalone. Należy rozkładać naukę w czasie (skutecznym sposobem na utrwalanie nabytej wiedzy jest przywoływanie jej w pamięci po coraz dłuższych odcinkach czasu, np. po dniu, tygodniu, miesiącu itd.) , by pomiędzy kolejnymi sesjami nauczania występował sen konsolidujący wszystko. Dodam, że autor stawia śmiałą hipotezę, że dzięki temu, że śnimy rozwiązaliśmy największy problem trapiący obecnie algorytmy sztucznej inteligencji – potrzebę dysponowania ogromem danych, na których sztuczne sieci mogą się uczyć. Biologiczne życie człowieka jest krótkie, nie mieliśmy czasu na zbudowanie ogromnej bazy danych z tego, czego dostarczały nam w ciągu dnia nasze zmysły. Mózg zaczął więc wielokornie przetwarzać, systematyzować i opracowywać dane, którymi dysponował w czasie snu! Sam je zwielokrotnił. RODZICE muszą każdej nocy zadbać o odpowiednio długi i głęboki sen swoich dzieci – to jeden z ich najważniejszych obowiązków!

Powodzenia! Jeśli udało mi się zainteresować Cię moimi poglądami na utylitarną (rzemieślniczą) stronę edukacji, zapraszam Cię również do dalszej dyskusji przy lekturze mojej książki: „Rodzic i mentor. Rozwój oparty na relacjach” (7).

Wydaje się, że poniższy cytat doskonale podsumowuje proces, który omówiliśmy:

“Geniusze nadal próbują, gdy inni się poddali. Są cztery prawdy na temat sukcesu:

  1. Nie da się go odnieść w czymś, czego nigdy się nie spróbowało.
  2. Nie da się go odnieść, jeśli nie jest się gotowym pracować nad tym aż do skutku.
  3. Gdy wahasz się, czy czegoś spróbować, spójrz na zasadę numer 1.
  4. Gdy chcesz się poddać, przypomnij sobie zasadę numer 2” (1), s.153. 

Obejrzyj proszę jeszcze fragment treningu Reprezentantów USA w siatkówce plażowej, który miałem przyjemność obserwować w Los Angeles i który nieodłącznie kojarzy mi się z powyższymi przemyśleniami. Nie ma tysiąca przyborów, aplikacji, maszyn za miliony dolarów itp. Za to w każdej sekundzie treningu przebija się ich filozofia mądrej pracy z jak największą liczbą powtórzeń (high quality reps). Ci ludzie przeszli przez wszystkie etapy szkolenia i są w absolutnej światowej elicie siatkarzy plażowych. 

Piśmiennictwo:

  1. A. Fuller „Psychologia geniuszu”, Mamania, 2017
  2. S. Dehaene: „Jak się uczymy? Dlaczego mózgi uczą się lepiej niż komputery… Jak dotąd” Copernicus Center Press, 2021.
  3. A. Ericsson, R. Pool: „Droga na szczyt”, Fijorr Publishing, 2020.
  4. https://sportforlife.ca/long-term-development/
  5. Benjamin Franklin – Autobiografia, Promnet, 2016.
  6. J. Hen: „Ja, Michał z Montaigne”, W.A.B., 1999.
  7. M. Rzeszotek: „Rodzic i mentor” rozwój oparty na relacjach, Akademia Verteko 2021. 
  8. A. Einstein: Pisma filozoficzne. DeAgostini, 2001.
  9. Śliwerski B.: Różne wymiary teorii kształcenia oraz ich polityczne i naukowe uwarunkowania. W: K. Maliszewski, D. Stępkowski, B. Śliwerski (red.) Istota, sens i uwarunkowania (wy)kształcenia, s. 113-170. Kraków. Impuls.
Z wyrazami szacunku
signature
Udostępnij
1 Odpowiedź

Podziel się swoją opinią

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *